Książki · 05/07/2018

Dzień sześćdziesiąty siódmy. Pamięć

Waldemar Okoń: „Jestem jak echo”

„Muszę zstępować coraz głębiej, odgarniać coraz dłuższe pokłady niechęci, nieumiejętności, zniechęcenia odnajdywane w sobie w innych w tych, z którymi się utożsamiam o których nienawidzę…

 

Coraz cięższe wydają się być stopnie pod nogami, kamienie obserwowane dokładnie kiedy idę, smutek bruków mojego miasta i nikt mi nie wierzy, że pamiętam dokładnie ich spękania, ich martwotę wybrzuszenia i prowizoryczny kształt przysypywany przyniesioną przez ludzi ziemią, spod której wyrastają jeszcze czasami metalowe płyty z niemieckimi napisami, kratownice o profilowanych brzegach, studzienki prowadzące obecnie donikąd, gotyckie napisy rozdeptywane nogami informacje o miejscu i roku produkcji odlewu o jego użyteczności i ponadludzkiej sile pozwalającej mu przetrwać podobnie jak moje nasze słowa pozwolą mi nam przetrwać ukazać moją nasze twarze podobne do nieba usianego gwiazdami. Plecy zgarbione od liter i dalej nie potrafię odtworzyć zgarbienia, zaczynam istnieć jakby mniej realnie niż do tej pory, a może jest to tylko kolejne złudzenie, wystarczy fotografia czas jak woda pomiędzy palcami słucham tekstu ballady zamykającej płytę wyłączy się sama i ja zamilknę ograniczony stroną marginesem zbyt wielką ilością napisanych już książek historiami przelewającymi się przez kolejne kartki kalkami i powtórzeniami akcji”.