Książki · 16/07/2018

Kłaniasz się – jak mama uczyła – w pas

Iga Zakrzewska-Morawek: „Wstyd”

„Grzeczne dziewczynki zjadają wszystko, do czysta, nie zostawiając śladu. A gdy nikt nie patrzy, a sos jest do tych gołąbków smaczny, wylizują talerz jak koty. Bo raz: nic się nie marnuje, dwa: łatwiej potem myć. Na płynie się przyoszczędzi i wodzie. […] Grzeczność nie odmawia. Grzeczność zobowiązuje. Grzeczność nie wybrzydza, wybrzydzają bachory, niejadki, dziwaki, pańskie pieski. Grzeczne dziewczynki, konkursowe dzieci, przyjmują. Później dziękują. Przed jedzeniem, bo dostały, i po jedzeniu, bo zjadły.

Dzień dobry mówią, jak wsiadają do autobusu i tramwaju. Najlepiej wszędzie, gdzie tylko da się wejść. Najpierw trzeba się zawsze ukłonić i TO powiedzieć.  Że dzień dobry. Nawet gdy ktoś cię nie widzi, nie lubi, gdy ty kogoś nie lubisz, gdy ktoś ci mówi, że jesteś gruba, taki pączek brzydki. Kiedy twoja matka wariatka, a ojciec pijak. Skoro pijak, a ty jego córka, to przecież oczywiste, że jaki ojciec, taka córka. A kilkanaście lat później zachodzisz w ciążę, rodzisz albo nie rodzisz i nie dziwi nic. Schemat się powtarza, choćby ci się wydawało, że ty nigdy, że ty inaczej, że ty na pewno nie. I gdy ktoś cię nie poznaje, to też dzień dobry, bo może akurat za drugim ukłonem, za drugim razem i spojrzeniem pozna. Chociażby po głosie”.