Książki · 16/07/2018

Koncentrat codzienności

Jolanta Brach-Czaina: „Szczeliny istnienia”

„Góra brudnych naczyń w zlewie. Właściwie każdy mógłby zmyć po sobie. Ale nikt nie ma czasu. A poza tym i tak pozostałyby wspólne naczynia. Salaterk, waz i półmisków można nie używać, choć to nieznośnie sycha w dół każdy posiłek. Jednak nawet przy skrajnej redukcji zawsze zostaną do mycia garnki. Tłuste. Albo przypalone. Włożone do zlewu razem ze szklankami po herbacie. Teraz co? Zalać to wszystko wodą? Czy palcami wyciągać po jednym?

Łatwiej byłoby myć każdy talerz osobno. Tyle, że wówczas trzeba by astawić nimi całą kuchnię, co sprawiałoby przygnębiające wrażenie. Więc może lepiej, jak wrzucone są do zlewu posklejane, upaprane teraz z obu stron, zamiast z jednej. Są różne style magazynowania brudnych naczyń. Bez wody: wówczas resztki jedzenia zasychają i trudno je odskrobać. Albo na mokro. Ponieważ nie można zalać każdego naczynia oddzielnie, bo nie pomieściłyby się w zlewie, więc trzeba ścierpieć filiżanki zatopione ze sztućcami i talerzami w brtytfanie po tłustym gulaszu. Dobrze, jeśli resztki niedojedzonych potraw zostały wcześniej wyrzucone do kubła i nie pływają w wodzie.

Chyba najlepiej polać ten oślizły stos płynem do mycia naczyń, puścić z kranu mocny strumień wody i poruszać w tym wszystkim szczotką o długiej rączce. W miarę, jak brudy odpływają, zatyka się zlew, więc trzeba czymś rozgniatać resztki jedzenia i przecierać je przez sitko odpływu albo wyjmować.

W końcu przychodzi moment, kiedy brudnych naczyń trzeba jednak dotknąć, a nawet trzymać w ręku dłuższą chwilę. I znowu są dwa wyjścia. Albo zamknąć zlew, nalać do niego wody z płynem do mycia naczyń, umyć je, a potem podobnie, w zamkniętej misce zlewu płukać. Jeśli komuś nie przeszkadza trzymanie rąk w pomyjach. Albo nie męczą go gumowe rękawiczki, a usuwanie z nich tłustego brudu nie sprawia kłopotu. Drugi sposób to pod strumieniem wody myć każdy talerz oddzielnie polewając go płynem do naczyń i szorując szczotką. (Oczywiście płyn szybko zużywa się. Trzeba biegać po niego do kiosku bardzo często albo pamiętać przy robieniu innych zakupów i wciskać tę miękką plastikową butelkę do przeładowanej siatki z jedzeniem).

Gdy wypłukane naczynia ustawione są już na suszarce, a żółte obwódki na brzegach zlewu odszorowane proszkiem, zostaje tylko sprzątnięcie całej kuchni zapapranej jedzeniem. Stół, szafki, podłoga, nie jest to przyjemne, ale też niezbyt kłopotliwe. Najgorsza jest kuchenka, z której trzeba odskrobywać, odmywać i odkuwać przywarte, zapieczone odpadki. Teraz już tylko doprowadzenie do ładu rąk. Trudno pozbyć się z nich słodkawego smrodu pomyj, który przez dłuższy czas czuje się w tle, jakby u podłoża zapachu mydeł, kremów czy nawet perfum.

Co nas uderza, gdy wchodzimy do sprzątniętej kuchni? Nic. Jest tak, jak powinno być. Zwyczajnie. Jednym słowem, problem zmywania naczyń w sprzątniętej kuchni nie istnieje”.